Australia, rok 1929. Sam Kelly, Aborygen, mieszka i pracuje wraz z żoną i siostrzenicą na farmie lokalnego kaznodziei, z którym łączą ich bardzo dobre i oparte na wzajemnym szacunku stosunki. Na prośbę swojego pracodawcy i przyjaciela zgadza się pomóc nowo przybyłemu osadnikowi. Nie wie, że ta decyzja stanie się początkiem dramatycznych wydarzeń w życiu jego i jego rodziny.
„Sweet Country” to opowieść o dziesiątkach sposobów, na jakie brytyjscy kolonizatorzy zniszczyli Aborygenom życie i wielowiekowe tradycje, a także zamieszkiwaną przez nich ziemię. Niezależnie od tego, czy rdzenni mieszkańcy są poniewierani przez swych białych szefów, czy muszą przyjmować obcą im religię chrześcijańską, oczywiste jest, że na własnym kontynencie stali się niewolnikami. Jak napisał Łukasz Muszyński, Sweet Country to nie jest kraj dla dobrych ludzi…
Nieśpieszna narracja, bardzo dobre aktorstwo, piękne, wysmakowane zdjęcia i gorzka refleksja na temat różnych twarzy białego kolonializmu.