Niemal futurystyczna sceneria: w ciemnościach sypią się iskry, przesuwają ciemne sylwetki, z offu dochodzą uderzenia młotów, syk spawarek, warkot szlifierek, łomot przybijaków. To ostatnie prace przed wodowaniem statku. I wreszcie: wodowanie, zwieńczenie wielu miesięcy ciężkiej pracy. Napięcie na twarzach, precyzja ruchów... powoli, potem coraz szybciej wielki stalowy kolos zjeżdża po pochylni, by w końcu majestatycznie opaść na wodę. Słychać syreny innych jednostek - oto narodził się statek. A gdzieś w tle, nieważne, bełkoty oficjalnych przemówień, uroczystości, których waga znika wobec dostojeństwa swoistego misterium stworzenia.
O "Narodzinach statku" inny wielki dokumentalista Andrzej Brzozowski powiedział: "Jest to statek o wielu dnach. Takie filmy mówią więcej, niż pokazują"...