Dom z wielkim ogrodem i basenem, słońce, urocze dzieci, troskliwa matka i opiekuńczy ojciec. Idylla niemal jak z landszaftów. Tylko jedna rzecz się nie zgadza: wysoki mur, za którym widać jeszcze wyższy mur zwieńczony drutem kolczastym. I kominy, z których wydobywa się tłusty ciemny dym. To dwa istniejące obok siebie światy, które dzieli nie kilkadziesiąt metrów, tylko granica oddzielająca tak zwane normalne życie od niewyobrażalnego horroru.
Brytyjski reżyser Jonathan Glazer przedstawia w swoim filmie niemal jak w reality show rzeczywistość prostych ludzi, Rudolfa i jego rodziny, która byłaby bezdennie nudna, gdyby nie to, że Rudolf nazywa się Hoess i jest komendantem obozu KL Auschwitz, a jego dzieci bawią się w cieniu fabryki śmierci…